poniedziałek, 12 października 2015

Rozdział 20

Czytasz? = Komentujesz!

Ten ranek był jednym z najgorszych, jakie przytrafiły się jej w życiu. Po śniadaniu, ona i Dracon, stawili się w salonie. Zasłony były rozsunięte, za oknem prószył śnieg. Zapowiadał się śliczny dzionek, ale widok, jaki zastali, zwiastował co innego. W fotelu siedział Czarny Pan, a obok niego państwo Malfoy. Nastroje mieli wyśmienite, a to na pewno świadczyło o niczym dobrym.
-Usiądźcie. - powiedział Voldemort uroczystym tonem. - Ufam, że znacie dokładnie prawo czarodziejów czystej krwi.
 Pokiwali głowami. Draco, jako członek arystokratycznej rodziny, zaznajomiony był z tym od dziecka. Tenebris zaś uczyła się go dopiero podczas minionych wakacji. Było jej ciężko pojąć niektóre sprawy i dopiero po wielu wyjaśnieniach mogła przyjąć to do wiadomości.
-Wyśmienicie. Macie już 15 lat, za dwa lata kończycie szkołę... Już najwyższa pora, zanim strzeli wam coś do głowy... - Lord spoważniał i machnął różdżką, a na palcach serdecznych nastolatków zalśniła złota obręcz i znikła. - Od dziś jesteście zaręczeni. Wieczorem odbędzie się bal i dopiero na nim się zobaczycie. Możecie już odejść do swoich pokoi.
 Pierwsza odeszła Tenebris. W biegu pokonała drogę do swoich komnat. Rzuciła się na łóżko. Natłok myśli i emocji zrobił swoje. Nigdy tak się nie czuła. Szloch wyrwał się jej z piersi, choć nie chciała ukazywać swojej słabości.
 W czasie, gdy próbowała się uspokoić, zjawiła się Bellatrix. Miała ze sobą białą suknię i inne przedmioty. Skrzywiła się lekko widząc dziewczynę w takim stanie. Nigdy nie była osobą wyrozumiałą, ale teraz miała inne rozkazy. Nie mogła od tak nawrzucać córce swojego pana.
-Dracon to dobra partia. Nie masz o co się martwić. Powinnaś być dumna. - rzekła chłodno.
 Riddle podniosła się i otarła łzy. Odetchnęła głęboko i zaczerwienionymi oczami spojrzała na kobietę. Opierała się o ścianę i mierzyła ją lekko krytycznym wzrokiem. Czuła się nieswojo ukazując swoją słabość, ale ciężko jej było zaakceptować to, co się wydarzyło.
-Łatwo ci mówić... Nie powiesz mi przecież, że ty także byłaś dumna wychodząc za Rudolpha.- wyszeptała.
-Byłam świadoma swojego obowiązku. - odparła krótko i ruszyła do łazienki.
 To będzie ciężki dzień.


 W swoim pokoju przebywał także Dracon. Krążył nerwowo po pokoju, a jego ścieżki obserwował stojący spokojnie Rudolph. Trzęsły mu się ręce i miał ochotę rozwalić wszystko na swojej drodze.
-To zniszczy naszą przyjaźń, wujku! Jak mam być spokojny, kiedy widziałem jej reakcję? - chłopak prawie krzyczał.
-Dziewczyna jest z nami od wakacji. Nie jest wychowana w świadomości, że to rodzice wybierają jej partnera. - mówił spokojnie mężczyzna. - Zrozumie. Chodź się przygotować.
-Nic nie rozumiesz... Boję się, że ją stracę...


Gwar, który przedostawał się przez wielkie wrota, świadczył o ogromnej liczbie gości. "Tatusiek" się postarał. Przyjęcie zaręczynowe wydawało się być ogromne. I takie było. Drzwi otworzyły się i wzrok wszystkich powędrował ku niej. Pomału schodziła ze schodów. Jej biała suknia z koronkowymi rękawami symbolizowała niewinność, wysoki kok i kilka kosmków otulających jej twarz pasowało idealnie. Czuła się jak Kopciuszek na balu, z tą różnicą, że radość była udawana.
 Sala była wielka. Ozdobiono ją białymi i czerwonymi różami, a wysokie okna przysłaniały jedwabne zasłony w kolorze ecru. Na stołach stały bogate bukiety i zapalone świece. Zastawa wykonana była z najdroższej porcelany. Ludzie ubrani byli w eleganckie stroje.
 Na dole schodów stał nieco zmieszany Dracon w klasycznym garniturze. Powitał ją poprzez ucałowanie dłoni. Stanęli ramię w ramię. Mimo wysokich obcasów Tenebis ciągle była niższa od młodego mężczyzny. Starała się przybrać arystokratyczny wyraz twarzy, choć sprawiało jej to sporo problemów. Malfoy natomiast nie miał z tym trudności.
 Rozległy się wiwaty. Ojciec chłopaka uciszył tłum i rozpoczął krótką przemowę. Mówił o planach weselnych, przysiędze wierności i innych sprawach organizacyjnych. Na koniec życzył wszystkim dobrej zabawy i znów wybuchła burza oklasków. Wynajęci muzycy zaczęli klasycznym walcem angielskim, a młodzi zgodnie z tradycją rozpoczęli taniec.
 Po 5 minutach usiedli przy stole. Tuż obok czekał Lord Voldemort oraz państwo Malfoy. Byli wniebowzięci, w przeciwieństwie do młodych. Po chwili pojawiły się potrawy i napoje, i trunki. Tenebris nie potrafiła się zdecydować na żaden kąsek. Stres i zagubienie robiło swoje. Jej niepewność zauważył Draco. Złapał ją za dłoń i, gdy nie odtrąciła go, uścisnął ją. Pochylił się do jej ucha i szepnął.
-Nie bój się. Wiem, że nasze zaręczyny nieco cię wystraszyły, ale wiedz, że nie mam zamiaru robić nic wbrew tobie. Proszę, rozmawiajmy tak jak dawniej. I polecam sałatkę z krewetkami, jest na prawdę smaczna.
Riddle uśmiechnęła się smutno i odwzajemniła uścisk. Spojrzała prosto w jego stalowe oczy.
-Ja także nie chcę niszczyć naszej przyjaźni i boję się, że może to nastąpić...
-Porozmawiajmy o tym później. Teraz jest bal, rozwesel się trochę. Nie myśl o tym, że wkrótce staniemy przed ślubnym kobiercem. - Uniósł jej dłoń i ucałował. - Dobrze?
 Zgodziła się, choć gest chłopaka był dla niej oczywisty. On na prawdę się cieszył z tych zaręczyn.


 O północy, gdy bal trwał w najlepsze, młodzi wybrali się na krótką przechadzkę. Nie mieli czasu, aby ze sobą na spokojnie porozmawiać, aż to tej pory. Wyszli na taras. Temperatura była bardzo niska, więc Tenebris od razu przeszyły dreszcze. Po chwili na jej ramionach znalazła się marynarka. Draco uśmiechnął się i objął dziewczynę.
 Stali przez chwilę w milczeniu. W głowie córki Voldemorta kłębiło się stado myśli za i przeciw, jak, kiedy i co teraz będzie. Chwilę później zdecydowała się na pierwszy krok.
-Jak ty to robisz? -zapytała cicho - Nie jesteś w ogóle zmartwiony zaręczynami? 
-Tylko trochę, ale poza tym czuję się dobrze. - usłyszała nieśmiałą odpowiedź.
 Kolejne pięć minut ciszy było wyjątkowo niezręczne. Ostrożnie schowała lodowate palce pod pachy i patrząc w podłogę zapytała:
-Od kiedy?
 Draco zesztywniał. Kątem oka udało jej się zauważyć, że jego twarz pokryła się lekkim rumieńcem, a ten z pewnością nie był od zimna. Odpowiedź była szybka i zdecydowana.
-Od jakiś dwóch lat. Zacząłem zwracać na ciebie uwagę i zastanawiać się dlaczego akurat ty. Na początku ignorowałem poczucie winy. No bo kto by się przejmował... szlamą? Z czasem sumienie dawało znać o sobie, więc z czasem ograniczyłem dręczenie cię do absolutnego minimum. Wiedziałem, że choć nie wiem co bym robił to i tak mi nie wybaczysz, a jeśli już to i tak nie możemy być w żaden sposób razem. Rodzice by mnie obdarli ze skóry. Tylko to mogłem zrobić. A teraz? Pojawiłaś się w moim domu, okazało się, że jesteś czystokrwista... I rodzice zaaranżowali małżeństwo z tobą! Co więcej, wybaczyłaś mi moje zachowanie... Jedyne, czego się teraz obawiam to możliwość stracenia z tobą dobrego kontaktu. Nie wiem, czy cokolwiek do mnie czujesz, ale mam nadzieję, że mimo zaręczyn będziemy rozmawiać tak jak dawnej.
 Nigdy w życiu nie spodziewała się takiego wyznania wiecznie cynicznego Malfoy'a. Zamknęła oczy i pozwoliła się mocniej objąć chłopakowi. Nie była pewna co do swoich uczuć co do niego. Na razie postanowiła o tym nie myśleć i położyła głowę na jego ramieniu. 



 Przemierzała ciemne korytarze lochów. Ściany, wykonane z czarnego kamienia, były wilgotne. Co jakiś czas wisiały płonące ogniem pochodnie, które i tak dawały bardzo blade światło. Zazwyczaj na przeciw światła były żelazne drzwi z malutkimi kratami na wysokości oczu. Pewnym było, że to są cele lub miejsca przeznaczone do tortur. W panującej tu głuchej ciszy słychać było delikatny trzepot jej szat - szat Śmierciożercy. Włosy związane miała w idealnie ciasny kok, z którego nie wystawał żaden zabłąkany kosmyk. Na oczach miała bardzo mocny makijaż, który potęgował wrażenie niezwykle groźnej i ważnej osoby. 
 Denerwowała się. Była tu dopiero trzeci raz. Pierwsze było spotkanie "organizacyjne" z ojcem. Długo tłumaczył jej rolę w walce oraz zarządzaniu oddziałami początkujących Śmierciożerców. Miała pracować w szkole pod czujnym okiem Dumbledore'a. Ukrywanie się wydawało się jej niemożliwe, ale poznała wiele przydatnych zaklęć maskujących i zwodzących. Do pomocy miała Erię i Lucy oraz zupełnie nową postać, którą pozna dopiero teraz. 
 Drugi raz dotyczył przebiegu wydarzeń. Nie tylko "imprezy powitalnej", ale i całej ceremonii. Nie mogła popełnić żadnego błędu. W przeciwnym razie czekał ją wyjątkowo bolesny wieczór. 
 Dotarła do końca korytarza. Przed wielkimi wrotami czekali na nią dwaj zakapturzeni mężczyźni. Mieli maski i oficjalny zakaz odzywania się, więc nie miała pojęcia z kim ma do czynienia. Sztywno kiwnęła im głową na powitanie. Odpowiedzieli tym samym i otworzyli drzwi. 
  W środku, na przeciw wejścia, stały dwa trony. Przed jednym, zdecydowanie większym, stał Lord Voldemort. Pozostała dwójka dołączyła do dwunastoosobowego kręgu. Najwierniejsi, najbardziej godni zaufania. W środku stały cztery osoby, ona miała być piąta. Majestatycznym, wyćwiczonym wręcz krokiem stanęła między nimi i oddała pokłon swemu ojcu. Rozpoczęła się ceremonia.
 Magią zerwano pozostałej czwórce maski. Draco, Eria, Lucy oraz czwarta, nieznana jej kobieta, stali sztywno i z obojętnym wyrazem twarzy spoglądali w stronę czarnego Lorda. Ten magią przywołał do siebie medaliony. Pięciu wybranych rozcięło lewe przedramiona młodych i z krwią na nożach podeszli do Voldemorta. Blada postać wymawiała zaklęcie w prawie tylko sobie znanym języku - mowie węży. Szkarłatny płyn z każdego ostrza wsiąkł do każdego medalionu z symbolem Salazara Slytherin'a. Za sprawą kolejnego zaklęcia trzy medaliony znalazły się na szyjach Erii, Lucy i trzeciej Śmierciożerczyny. W tym samym czasie wprowadzono dwie związane osoby. Byli to ich rówieśnicy. Tenebris rozpoznała w nich uczniów Hufflepuff'u i Ravenclaw. Szlamy.
-Dowiedźcie, że jesteście godni noszenia tych medalionów oraz do wypełnienia powierzonej wam misji.
 Było oczywiste co mają zrobić. W mgnieniu oka w dwie przerażone postacie pomknęły zielone promienie.  

_________________
Napisałam. Niektórzy powiedzą na reszcie, ja powiem, że niewyspanie służy mi w pisaniu wszelkich inicjacji. Mam nadzieję, że rozdział jest dobry, bo głowiłam się nad nim bardzo długi czas. Nie obijałam się i czytałam co kilka dni to co już miałam zapisane. I wymyślałam jak to zrobić. Tak więc (wiem, że nie zaczyna się zdania w ten sposób) zakończyłam.

I info dla wszystkich. Jestem w klasie maturalnej co oznacza dużo nauki. Pisanie komentarzy w postaci: KIEDY NASTĘPNY nie pomaga, a wręcz irytuje. Rozumiem i schlebia mi to, że podoba wam się to co tworzę i że czekacie na kolejne rozdziały... Chciałabym jednak, abyście nie zawalali mi ten sposób głowy. Wtedy nie dość, że chodzę zła to jeszcze siedzę przed ciężkim dla mnie rozdziałem i nic dobrego nie mogę wymyślić, bo do głowy same buble. Wybaczcie mi to, że w stosunku do tego zachowuję się tak jak zachowuję, ale nie jestem robotem. Mam nadzieję, że nie znielubicie mnie za to i troszkę wyluzujecie. Nie zapomniałam o pisaniu, ale mam też swoje życie, potrzeby i inne ważne sprawy typu egzamin dojrzałości.
Kocham was, Tenebris. 

9 komentarzy:

  1. Pierwsza rzecz. Ha! Rozdział pokazał się od razu ;).
    A teraz poważniej.
    Myślę, że nikt nie będzie miał ci za złe twoich priorytetów. To się wydaje naturalne. Ucz się, w końcu wiedzą jest ważna. Z góry życzę jak najlepszych osiągnięć w zdobywaniu tej wiedzy. Wydaje mi się, że każdy, komu podoba się twój blog woli dłużej poczekać niż czytać jakieś bliżej nieokreślone coś. Nie zapominajmy o klasycznych słowach- liczy się jakość, a nie ilość.
    Co do samego rozdziału. Świetny. Ale to chyba nie jest zaskoczenie ;). Tylko znowu parę powtórzeń... Ale akcja tak bardzo wciąga, że takie drobne potknięcia nie przeszkadzają w czytaniu. No, może troszeczkę :D.
    I wracając do czegoś poważniejszego. Spróbuj skorzystać z metody zapisywania wszystkiego co ci przyjdzie na myśl. Weź jakiś notatnik i noś wszędzie (dosłownie wszędzie). Co wpadnie do głowy to zapisz, choćby nie wiem jak wydawało się głupie. Potem zaglądasz do takiego notatnika (najlepiej jak będziesz zrelaksowana, może już w łóżku wieczorem?) i czytasz wszystko. Nagle jakieś dwie rzeczy pasują, coś zaskoczy między tymi "trybikami" napędzającym opowiadanie i... pomysł jest. Potem trzeba znaleźć tylko czas na dokładne opracowanie.
    Pozdrawiam i oczywiście weny, a także niestandardowo zapału do nauki i jak najlepszych efektów.
    Lies

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapisuję takie rzeczy :p Mam specjalny zeszycik zapisany kilka rozdziałów next. Chodzi o sposób opisania tego, co mam w planie XD Czasami wychodzą jakieś buraki, czasami jest fajnie, ale żeby było dobre to potrzeba więcej czasu :')

      Usuń
    2. Jednoczę się w bólu ;). Czasami jak czytam coś po kilku dniach... Normalnie, aż nie wierzę że mogłam to napisać.
      Lies

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kobieto to było fantastyczne :D to że Draco sie zakochał to okey ale ciekawi mnie jednak jak zareaguje Tenebris...chodzi mi o jej uczucia i wgl. Zaakceptuje to i zrobi z rozkazu ojca? Moze sama się w nim podkochuje i bd z nim z milosci? Tylko czy to przetrwa? No i jak to bd wygladac podczas wojny. Ciekawi mnie po ktorej str stanie Tenebris (oczywiscie, ze po ojca) ale moze cos w niej peknie...no bo wiadomo po co ona jest jak cos sie stanie to Voldzio zabierze jej moc i stanie sie mugolka...a w tedy nie bd mogla byc z Draco ....hymm za duzo niewiadomych. Mam nadzieje ze wszystkiego sie niebawem dowiem ^^ WENY ! :DD

    Ps. sorki za tyle pytan po prostu jestem zbyt ciekawa xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne, cudowne, cudowne. Rozdział fantastyczny jak zwykle. Weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oł jea oł jea zajebisty rozdział Oł jea oł jea czekam na kolejny Oł jea oł jea

    Pozdrawiam Oł jea oł jea

    Mellanie

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale zaczęłam studia, więc mam mnóstwo roboty, jeszcze wena mi nie dopisuje...
    Rozdział jest świetny :) Opisy są w porządku. Dialogi także.
    Wiedziałam, że Voldek planuje ich ślub. Nie wiem, dlaczego ale ubzdurało mi się, że Draco i Tenebris mają jakieś 16/17 lat. Może coś mi umknęło, kiedy czytałam wcześniejsze rozdziały.
    Życzę weny!
    Pozdrawiam
    Lauren

    OdpowiedzUsuń