niedziela, 27 kwietnia 2014

Prolog

Drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadła młoda dziewczyna z burzą rudych włosów. Ubrana była w białą, utytłaną w czymś ciemnym piżamę. Bez zastanowienia wskoczyła na proste łóżko, w którym jej przyjaciółka pogrążona była we śnie. Pod wpływem jej ciężaru podniosła się gwałtownie z zamiarem okrzyczenia całego świata.
-Chodź, wstawaj! Musimy uciekać! Nie ociągaj się, chodź! - mówiła spanikowana, ciągnąc siedzącą za ręce.
Potykając się o własne nogi wyprowadziła ją na zadymiony korytarz. Wszędzie był ogień, dzieci i młodzież uciekająca z płaczem lub bliżej nieokreślonymi odgłosami oraz dziwne postacie, których można było dostrzec tylko peleryny. Widoczne były także latające czerwone i zielone promienie, przed którymi trzeba było uskakiwać.
-Tędy! - zawołała rudowłosa i rzuciła się pędem ku najbliższemu wyjściu.
Zdezorientowana dziewczyna ruszyła za nią, mijając przy tym ludzi i skacząc przez ofiary zaklęć, i pożaru. Było bardzo duszno. Zwolniła tępo, aby nieco zaczerpnąć powietrza i uspokoić oddech. Zaczęła się krztusić przez gęsty dym, pojawiły się też mroczki przed oczami. Jej przyjaciółka podbiegła do niej i łapiąc ją za dłoń zaczęła prowadzić ją w inną drogą.
-Tam jest ich o wiele za dużo, tędy będzie... - przerwała nagle, by za moment paść z łoskotem na podłogę.
Nie ruszała się. Jej blade policzki umorusane popiołem zastygły bez ruchu, jakby udawała, że robi dziwną minę, a w oczach brakło typowych iskierek. Iskierek, które świadczyły o jej chęci do życia. Trwoga zalała serce wybudzonej już niewiasty. Nie żal, nie gniew. Cofnęła się dwa kroki do tyłu wpadając na kogoś. Skrępowano jej dłonie i przyciśnięto do ściany. Jej ramie zostało nacięte, a krew zebrana do małego pojemniczka. Dłuższą chwilę trwałą w tak bolesnej pozycji błagając w duchu Merlina o promyk nadziei. Pokasływała coraz częściej i było jej bardzo słabo. Chciała stąd uciec jak najdalej, jednak była pewna, że to niewykonalne. Gdy już chciała osunąć się na kolana jej uwagę zwrócił znajomy głos.
-Znalazłem ją. - rozległo się po całym budynku.

Był to... „Niemożliwe” - pomyślała przestraszona. Uścisk zmalał i mogła się obrócić. Widok akurat tej osoby był dla niej ogromnym szokiem i zaskoczeniem. Nie miała zielonego pojęcia, dlaczego akurat on tu był i jej szukał z tymi … potworami. Obok nich pojawiały się kolejni ludzie w czarnych szatach, z srebrnymi maskami w pogotowiu. Szczerzyli się paskudnie spoglądając na nią. Przeszły ją ciarki. Nie chciała tu być ani chwili dłużej. Doznała olśnienia. Pomiędzy grupą morderców była luka, a co za tym idzie możliwość ucieczki. Szybko uderzyła mężczyznę, trzymającego ją za ramię, w brzuch i rzuciła się przed siebie. Wyrwała się z kręgu i pobiegła ku najbliższemu wyjściu. W oddali słyszała syreny straży pożarnej, karetki i policji. Uśmiechnęła się w duchu, jednak jej szczęście nie trwało długo. Jej nogi odmawiały posłuszeństwa, a kaszel był bardzo uciążliwy. Oparła się o ścianę, gdy zakręciło się jej w głowie. Nie wychwytywała już żadnych głosów. Po chwili nastała niepokojąca ciemność.

czwartek, 10 kwietnia 2014

sowa

Wiecie co? Ja już z tym nie mogę. Mam wrażenie, że zaczęłam bardziej pisać pod publikę i wyszło sparodiowane... coś(?) Postaram się napisać to od nowa, ale na początek zacznę sobie w wordzie. Przez jakiś czas nic nie będzie się pojawiało. Nowe/stare rozdziały pojawią się na tym blogu (stare usunę, jak dotrę do ostatniego rozdziału)
Nie gniewajcie się, po prostu mam taką duchową potrzebę, a pisanie 'przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem, nażarłem się i poszedłem spać' nie satysfakcjonuje mnie ;)
POZDRAWIAM WAS SERDECZNIE!