wtorek, 8 września 2015

Rozdział 19

Czytasz = Komentujesz!

 Tenebris była zadowolona. Gryfon z każdym dniem wyglądał co raz gorzej i, ze strachem, obchodził ją na korytarzu szerokim łukiem. Miała spokój, można by rzec. Inni ciągle się na nią krzywo patrzyli, ale przynajmniej jednego awanturnika miała z głowy.


 Przyszedł upragniony czas radości - zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Tydzień przed wyjazdem nauczyciele zorganizowali wyjście do Hogsmade. Opatulona szalikiem i w wełnianej czapce ze zwisającymi pomponami koloru brązowego podążała do wioski. Towarzyszyły jej Lucy i Eria, również ciepło ubrane. Było na prawdę mroźno i biało. W niektórych zaspach śnieg sięgał do połowy uda! Gałęzie drzew uginały się pod ciężarem białego puchu. Szły na końcu grupy - nie spieszyło im się. Uradowany tłum rozbił się dopiero w wiosce.
 Na początku postanowiły odwiedzić Miodowe Królestwo. Długo zastanawiały się nad wyborem słodkości. Obładowane łakociami odwiedziły kolejny sklep. Szukały prezentów dla przyjaciół, jak i Śmierciożerców. Nie było to łatwe zadanie. Kobietom kupiła biżuterię, każdej po zestawie, który do nich pasował. Kupiła też sporo interesujących książek, pięknych piór do pisania, dwa niezwykle ozdobne kałamarze i zestaw noży z pojemniczkiem na trucizny u pewnego pana, który wydawał się być dobrym znajomym towarzyszących jej dziewczyn. Znalazła prezent dla każdego.
 Po kilku godzinach łażenia odwiedziły "Trzy Miotły". Znalazły wolny stolik i zamówiły trzy kremowe piwa. Rozebrały się i odprężyły. Były zmęczone, ale zadowolone. Za trzy dni był wyjazd z Hogwartu. Zgodnie ustaliły, że przez ten czas odrobią choć trochę zadanej im pracy domowej.


 Rano zeszły na śniadanie, aby zachwycać się przystrojonej sali. Choinki były pięknie ozdobione, na ścianach wisiały wieńce. Przyjaciele żegnali się i z zapałem opowiadali o świątecznych planach. Chór duchów śpiewał nastrojowe piosenki, a gajowy Hagrid tachał za sobą już ostatnie drzewko do ozdobienia. Pożegnały się z częścią Ślizgonów i udały się do dormitorium. Szybko zapakowały kufry i udały się na peron. Odjazd był o 11.
 O równej godzinie pociąg ruszył. Siedziały w wolnym przedziale razem z Draconem, Blase'm oraz Teodorem Nott'em. Na szczęście było w nim bardzo ciepło. Kurtki i szaliki zostały wciśnięte w górne półki. Korzystając z długiej podróży i wzajemnej pomocy odrobili resztę zadań. O godzinie osiemnastej mogli się już rozleniwić do końca dni wolnych. A to dopiero był początek.
 Było późno, gdy wysiadali na King's Cross. Na miejscu czekali na nich państwo Malfoy. Narcyza ucałowała syna i wyciągnęła świstoklik w kształcie szczoteczki do zębów. Świat zawirował i stali przed bramą do ponurego dworu.
 Wielka brama zaskrzypiała przy otwieraniu. Na podwórzu rosło wiele drzew liściastych, przykrytych obecnie śniegiem. Kilka świerków stało przy kamiennym murze oddzielającym las od posiadłości. Oczyszczona droga była kamienna i prowadziła do sporego domu z czarnej cegły. Z kominów unosił się gęsty dym i gdzieniegdzie było zapalone światło.
 W środku było ponuro, choć całkiem przyjemnie. Zostawili kufry skrzatom i udali się do salonu. Był utrzymany w czerni, srebrze i zieleni. Duże okna zdobiły bogate zasłony. Fotele i sofa stały naprzeciwko kominka, w którym trzaskał ognień. Był też stolik do kawy z ciemnego drewna. Obok siedzisk leżało futro z białego niedźwiedzia. Na ścianach wisiały półki z księgami. W jednym z foteli siedział Czarny Pan. Oddali mu pokłon i opuścili pokój. Została tylko wciąż klęcząca Tenebris.
-Powstań, córko. - odezwał się mężczyzna. - Z raportu Marlow dowiedziałem się o Twojej zemście na zdrajcy krwi, Weasley'u. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się czegoś tak... wyszukanego. Czy widać jakieś efekty?
-Stara się nie nawiązywać ze mną jakiegokolwiek kontaktu, unika mnie jak ognia, ojcze. - odpowiedziała.
-Bardzo dobrze... Zapewne oczekujesz momentu, kiedy się złamie... Dobrze więc - kontynuował widząc potwierdzenie - W ciągu tej przerwy zostaniesz zaprzysiężona. Wszystko zostanie Ci wyjaśnione przeddzień tego wydarzenia. Możesz odejść.
 Dziewczyna jeszcze raz pokłoniła się i odeszła. Czekał na nią poobijany Avery. Uśmiechnął się słabo i zaprowadził ją do sypialni. Była w kolorach Ravenclaw. Wielkie łoże z baldachimem, jej własny portret namalowany przez Severusa, ogromny regał z księgami, kominek i duże okno. Rozsiadła się na łóżku i wskazała miejsce obok siebie Evan'owi. Mężczyzna z chęcią na to przystanął i po chwili rozmawiali w najlepsze.
-Jak to się stało? - dociekała. - Przecież nie mógł od tak cię porwać!
-To była zasadzka. - mruknął i wyprostował się. - Zauważyłem go podczas patrolowania Malfoy Manor, krążył wokół barier ochronnych, zdrajca. Gdy go dostrzegłem zaczął uciekać i, oczywiście, udałem się w pościg. Około kilometra dalej wyskoczyła na mnie zbita grupa aurorów. Ogłuszyli mnie zanim zdążyłem się zorientować w jakie bagno wpadłem. Widzisz, Alex Dent był moim przyjacielem ze szkoły. Siedzieliśmy razem na różnych zajęciach. On był Krukonem, więc nie wszystko mieliśmy razem. Poznaliśmy się jeszcze w pociągu podczas pierwszej podróży. Za kilka lat nasze więzi nie uległy zmianie i razem z innymi, Robertem Owen'em czy Carl'em Mengor, dołączyliśmy do Czarnego Pana. Chłopaki zginęli podczas jednej z bitw, zostałem tylko ja z Dent'em. Służyliśmy dalej aż do upadku Czarnego Pana. Wraz z mistrzem zaginął również Dent. Byłem pewny, że opuścił kraj dla swojego bezpieczeństwa, tak jak inni Śmierciożercy. Ja zostałem zesłany do Azkabanu z Bellatrix, Rudolphem, Rabastianem i innymi. Dopiero po ucieczce, gdy powrócił Czarny Pan, udało mi się wymazać pamięć wielu ludziom. Dlatego mogę, a raczej mogłem, bez przeszkód chodzić po Pokątnej i nie obawiać się aresztowania. Wracając do Alexa... Okazało się, jak już obudziłem się w tej piwnicy, że Alex dopuścił się czegoś o wiele gorszego od ucieczki. Przyłączył się do aurorów i pomagał im dostawać się w różne miejsca, gdzie wstęp ma tylko osoba z Mrocznym Znakiem. Tak jak na polanę, nie wykluczone, że to on mógł zrobić ci bliznę, panienko. Torturowali mnie i zmuszali do wyjawienia tajnych informacji. Dent za to, za pomocą eliksiru Wielosokowego, podszywał się pode mnie. Dopiero później udało im się mnie odbić. Jakoś dochodzę do siebie. - uśmiechnął się smutno.
 Tenebris spuściła wzrok na podłogę i dotknęła blizny.
-Co się z nim stało? - zapytała cicho.
-Zabiliśmy go po kilku dniach tortur. Bardzo szybko wydobyliśmy z niego wszystkie potrzebne nam informacje.
 Dziewczyna kiwnęła głową. W duchu cieszyła się, że dostał to, na co zasłużył.


 Rano została obudzona przez Narcyzę. Kobieta odsłoniła zasłony i oczom zaspanej dziewczyny ukazał się piękny widok. Delikatne płatki spadały z nieba, a na dole okna mróz utworzył znakomite obrazy. Uniosła się na łokciach i zerknęła na kalendarz. Było Boże Narodzenie.
 Uśmiechnęła się na wspomnienie wieczoru wigilijnego. Spędzali go w jadalni na tradycyjnej uczcie. Podano znakomite potrawy i dobre trunki. Siedziała po prawicy swego ojca i przysłuchiwała się rozmowom. Voldemort także wdał się w dyskusję z niejakim Yaxley'em. Tenebris posyłała "tęskne" spojrzenia do swoich przyjaciół, którzy je odwzajemniali. Po kolacji przenieśli się do salonu. Rabastian i Rookwood, już nieźle wcięci, dawali koncert przerobionych kolęd. Dracon i córka Czarnego Pana rozmawiali w najlepsze, ciesząc się dobrym winem.
 Przeciągnęła się i leniwie wypełzła z łóżka. Poczłapała do łazienki, w której była przygotowana kąpiel. Pachniała pomarańczami... Zanurzyła się i wyszorowała porządnie. Po pięciu minutach rozkoszowała się ciepłem wody i bawiła się pianą.
 Ubrana i uczesana przez panią Malfoy podążała na śniadanie. Miała na sobie elegancką czarną suknię z białym kołnierzykiem i wysoki kok. Tak, na pewno tak wyglądała każda córka arystokraty. Wyprostowana weszła do sali, gdzie Śmierciożercy powitali ją pokłonem. Skinęła im sztywno i zasiadła obok ojca. Zjedli w towarzystwie spokojnych rozmów. Później odbyło się odpakowywanie prezentów. 
 Tenebris była zadowolona. Kilka książek o ciekawych tytułach, poręczny sztylet, eleganckie pióro i srebrny kałamarz oraz piękną biżuterię. Uprzejmie podziękowała za podarki. Także reszta była zadowolona z prezentów, zwłaszcza Avery rozmyślający nad trucizną, której użyje do noża. Czarny Pan niepewnie odpakował ozdobne pudełeczko przeznaczone dla niego, ale był zadowolony. Jego oczom ukazał się kałamarz zdobiony wężami. 


 W południe Lord Voldemort przechadzał się po swojej komnacie. Sprawa była niezwykle poważna. Przeglądał wady i zalety swoich poddanych. Żaden się do tego nie nadawał. Ten za stary, ten nie do końca czysty... Zrezygnowany upił łyk Ognistej Whiskey i podszedł do okna. Obserwował przez chwilę obrzucających się śniegiem Dracona i Tenebris. Już miał skarcić córkę za brak powagi, kiedy nagle dostał olśnienia.
-Tak, on będzie do tego idealny...

_______________________________________________________________________
Rozdział jest i to moim zdaniem bardzo szybko. Mam nadzieję, że się wam podoba! :)

sobota, 5 września 2015

LBA

Nominacja do Libster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogerów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 10 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 10 osób i zadajesz im 10 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Lauren - dziękuję ślicznie <3


Jak wyglądałby Twój patronus?

Podejrzewam, że byłby to wilk. Lubię wiele zwierząt, zwłaszcza koty, psy, węże, szczury... Jednak wilk wydaje mi się być majestatyczny, dziki, nieokiełznany i przede wszystkim niezależny. Bardzo lubię te cechy, dlatego uważam, że on byłby moim patronusem :)

Czy już wiesz jak zakończysz swoje opowiadanie? 

Zarówno dla mnie jak i dla was zakończenie to ogromna niespodzianka. Dopiero teraz założyłam zeszyt, gdzie zapisuję swoje plany co do opowiadania. Do tej pory wszystko było spontaniczne. Opowiadanie to zapoczątkowałam moją bogatą wyobraźnią, która podsunęła mi widok córki Czarnego Pana. Pomyślałam, że ten pomysł jest genialny i tak oto się zaczęło :) Dlatego co do końca moje plany są mocno niewyraźne...

Kto jest Twoim autorytetem literackim?

Nie ma takiej osoby, nie jedna. Czytam dużo i inspiruję się po trochu...

Masz szansę spełnić swoje marzenie. Które z nich wybierzesz? 

Chyba bym wolała zostać światowej sławy aktorką i modelką :)

Czy istnieje, według Ciebie, jakiś sposób na to, żeby wena dopisywała przez cały czas?

Wena, tak jak sława, to kapryśna przyjaciółka :) Przychodzi niespodziewanie i znika, kiedy jest potrzebna...

Kto zachęcił Cię do pisania?

Nikt. Oczarowana ff, które ówcześnie czytałam, postanowiłam stworzyć coś sama. Parodia Potterowska, której swoją drogą się wstydzę :D, później jeszcze jakieś opowiadanie-niewypał, to opowiadanie, w lochach w komnatach i jeszcze kilka nieopublikowanych... Tak, piszę dużo, ale tylko jedno przeszło dalej :)

Masz możliwość zrealizowania filmu na podstawie powieści. Jaką książkę wybrałbyś do nakręcenia filmu i kogo obsadziłabyś w roli głównej?


Wszystkie powieści, które mocno mi się podobają, zostały już zekranizowane :) Jeżeli na ekrany nie został przerobiony "Król Szczurów", to zapewne jego bym wybrała. A kto do roli? Żadnych znanych sobie aktorów nie widzę w tych rolach :D

Co Cię inspiruje?

Wiele rzeczy - ciepła kąpiel, moja ulubiona muzyka, inne opowiadania, obrazki, powieści, taniec i chwila przed zaśnięciem - wtedy są najlepsze pomysły!

Czy istnieje książka, przy której płaczesz?

HP i Insygnia Śmierci - pół książki ryczę jak bóbr! Moja ulubiona część, naprawdę... Są też inne książki, ale żadna mnie tak nie poruszyła...

Jakiej książki chciałabyś zmienić zakończenie?

HP i Insygnia Śmierci - Severus mógłby przeżyć :)


Ja niestety nie mam kogo nominować - nie czytam ostatnio zbyt wielu nowych blogów... Dlatego myślę, że na mnie łańcuszek się urwie ;) Dziękuję jeszcze raz!

I ważne info - jak ktoś nie zauważył to odpowiadam na wasze komentarze pod komentarzami :D 

piątek, 4 września 2015

Rozdział 18

CZYTASZ? KOMENTUJESZ!

 Ostatnie wydarzenia miały niezbyt dobry wpływ na samopoczucie Tenebris. Stała się mało rozmowna i nieufna, ciężko było odgadnąć jaki ma aktualnie humor. Jej twarz nie zdradzała żadnych emocji. Często siedziała w bibliotece i uczyła się. Zapach starych ksiąg ją bardzo uspokajał. Nie chciała, aby ktokolwiek dowiedział się o jej problemach. Nie potrzebowała litości.
 Niepokoiło to Dracona. Chłopak w krótkim czasie zdążył się z nią pogodzić i zaprzyjaźnić. Wiedział o planie Czarnego Pana - dziewczyna miała stać się jego prawą ręką. Musiała nad sobą panować. Teraz jednak było w tym coś martwiącego. Ilekroć chciał z nią porozmawiać zostawał zbywany. Był pewien, że Księżniczkę Ciemności coś dręczy.
 Okres izolacji Tenebris był nie do zniesienia. Nie dopuszczała do siebie nikogo. Jednak nadarzyła się idealna okazja, aby się do niej zbliżyć.


-Jesteś pewna, że lubi ten kolor? - zapytała zniesmaczona Lucy.
 Eria czarami przyczepiała srebrno-niebieskie łańcuszki z bibuły pod sufitem. Wszędzie już wisiały serpentyny i napompowane balony. Pod ścianą zostały ustawione stoły, a fotele przysunięte zostały bliżej ściany. Powstało całkiem sporo miejsca na środku.
-Tak, przecież była Krukonką! - zaśmiała się Eria.
-Uważam, że jej się spodoba. - rzekł Dracon. - Dziewczyny zaraz przyniosą jedzenie i napoje, Blase zajmie się muzyką... Tort też już jest gotowy, skrzaty nam go podrzucą... Prezenty... Każdy raczej coś przygotował. Samemu albo z kimś, więc to mamy z głowy... Praktycznie zostało nam już ją sprowadzić.
 Lucy zamyśliła się przez chwilę, po czym zapytała:
-Kto ze Ślizgonów najszybciej biega?


 Do biblioteki szybkim krokiem wpadł wysoki, długowłosy blondyn. Rozejrzał się po pomieszczeniu szukając dobrze znanej twarzy. Dostrzegłszy ją podbiegł do niej i prędko zaczął mówić.
-Riddle, musisz iść do Pokoju Wspólnego, szybko!
-Mogę wiedzieć kim ty... - leniwie zapytała Tenebris unosząc głowę znad książki.
-Nie ma na to czasu, pospiesz się!
 Zniknął jej z oczu w ciągu kilku sekund. Klnąc pod nosem odesłała księgę i spakowała niedokończony esej ze Starożytnych Run. Zirytowana podążyła we wskazane miejsce. Bardzo nie lubiła takich numerów.
 Wymyślała kolejną torturę dla nieznajomego jej Ślizgona, gdy podawała hasło. Wchodząc starała się opanować gniew. W środku było ciemno i cicho. Nawet w kominku było pusto. Wyciągnęła różdżkę chcąc być gotowa w razie ataku. Przeciwnik miał tę przewagę, że nie było go...
-NIESPODZIANKA! - wykrzyknął nagle tłum ludzi.
 Światło zostało zapalone i nagle kilka osób rzuciło się na nią z życzeniami. Osłupiała Tenebris zamrugała kilka razy i przyjrzała się pokojowi. Wszędzie wisiały ozdoby, z boku stał bufet z ogromnym tortem. Byli tylko uczniowie od czwartej klasy wzwyż. Uradowana Eria szczerzyła się jak głupia wręczając jej prezent.
-O co tu chodzi? - wysyczała wstrząśnięta dziewczyna.
-Przecież dziś 12 listopad... - wybąkała skruszona Śmierciożerczyni.
 Obawiała się jakiegoś cruciatusa lub innej tortury, kiedy na buzi Tenebris pojawiło się zrezygnowanie.
-Już dziś jest 12? Zapomniałam... -załamała  się Riddle.
-No brawo, Księżniczko Ciemności! - zaklaskał Blase. -Nie każdy zapomina o swoich urodzinach! A teraz nie marudź i się baw, nie na darmo pracowaliśmy!
 Szczery jak zawsze... pomyślała. Przyjęła prezent od Rosier, tak samo jak od całej reszty. Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Trwało to może godzinę. Później zwyczajowe odśpiewanie "sto lat" i krojenie tortu. Impreza rozkręcała się i nawet Opiekun Domu się załapał.
 Nietoperz siedział właśnie w fotelu sącząc Ognistą Whiskey. Wielu uczniów było zaskoczonych z jego luźnego podejścia do zabawy, na której był alkohol. Severus upomniał ich o pewnej karze, którą stosował tylko u Ślizgonów, przez co miał stuprocentową pewność, że dyrektor się o niczym nie dowie.  Towarzyszyła mu Tenebris wraz z Draconem. Oboje dzierżyli w dłoniach trunki.
-Cóż za wykwintna zabawa... - mruknął pod nosem Mistrz Eliksirów obserwując jak ręka Zabini'ego znika pod sukienką panny Greengrass.
-Cały Blase. - zachichotał młody Malfoy. - I jak ci się podoba niespodzianka, Księżniczko Ciemności?
-Nie spodziewałam się czegoś takiego... Ja na prawdę zapomniałam o moich urodzinach! - tłumaczyła się dziewczyna.
 Mężczyźni uśmiechnęli się pod nosem. Niespodziewanie odezwał się nauczyciel:
-Cieszy mnie takie świętowanie twoich urodzin, panienko. Jest tu na prawdę sporo Ślizgonów. To znak, że praktycznie cały Slytheirn stoi po stronie Czarnego Pana...
 Blondyn wyszczerzył się i pomachał komuś. Po chwili ta osoba zjawiła się tuż obok nich. Ten sam chłopak, co ściągnął ją z biblioteki, ukłonił się jej lekko.
-Tony Everdeen, moja Pani. Siódmy rok. Po szkole mam być zaprzysiężony. Mam nadzieję, że mi wybaczysz moje zachowanie w bibliotece?
 Szatynka przytaknęła, na co chłopak zabójczo się uśmiechnął. Życzył im miłej zabawy i sam ruszył w tango. Riddle stwierdziła, że mu odpuści. W końcu tylko wypełniał powierzone mu zadanie...


 -Kiedy się na nim zemścisz? - marudziła Lucy. - Jesteś córką Czarnego Pana, MUSISZ coś z tym zrobić!
-Wiem, że wszyscy tego ode mnie oczekują, ale ja po prostu nie wiem co mu zrobić! Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nigdy nie mściłam się na ludziach... Wiem, że będę zmuszona zabijać, torturować i w ogóle, ale... Ja po prostu... Agrh, to dla mnie za szybko! - westchnęła.
-Wiesz, zawsze możemy ci pomóc... - wymruczała blondyna. - Znamy się nieco na takich sprawach...
-Jeżeli możecie... Tylko nic fizycznego! Nie mam zamiaru mieć problemów z dyrektorem...
 I tak oto kolejny tydzień spędziły w dziale Ksiąg Zakazanych. Zgodę uzyskali od Mistrza Eliksirów, lecz pod warunkiem poszukiwań przeprowadzanych w jego komnatach z myślą o bezpieczeństwie. W kolejną sobotę także siedziały w prywatnym kąciku Snape'a. Pokój był utrzymany w barwach Slytherinu. Przy kominku ustawione były dwa fotele, a przed nimi leżał biały, puchaty dywan. To na nim właśnie leżała znudzona Tenebris i przeglądała czarno-magiczną księgę. Wszystkie ściany schowane były za regałami z licznym księgozbiorem. Nawet nie przypuszczała, że profesor jest takim fanatykiem czytania.
-Mam coś! - przerwała dziewczynom podekscytowana Eria. - Koszmarna Klątwa! Zaklęcia brzmi malumcaput i używa się go na śpiącej osobie. Ofiara do odwołania zaklęciem malacaput śni co noc ten sam koszmar z osobą, która rzuciła klątwę.
-Podoba mi się... - mruknęła dziewczyna zamykając swoją książkę.


Z pomocą Snape'a przedostała się do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Mężczyzna usiadł na jednym z foteli każąc dziewczynie samej wykonać zadanie. Szybko odnalazła dormitorium, w którym mieszkał rudzielec. Rzuciła na siebie zaklęcie wyciszające - nikt nie mógł jej usłyszeć, więc pobudzenie wszystkich było mało prawdopodobne. Zakradła się do łóżka, w którym smacznie spał Weasley. Wyciągnęła różdżkę i wyszeptała:
-Malumcaput.
 Uśmiechnęła się. Chłopak zaczął się wiercić i krzywić.
-Słodkich snów...


Był sam w pustej, ciemnej sali. Słyszał głos kobiety. Oskarżał go. Szukał jej, ale nikogo tu nie było. Znikąd pojawił się tron obklejony pajęczyną. Na nim siedziała ONA. Miała czarną, wąską suknię i włosy upięte w wysoki kok ze spinką w kształcie pająka.
-To twoja wina. - powiedziała lodowatym tonem głosu. - Nie trzeba było wchodzić mi w drogę.
 Twarz oszpecona dużą blizną skrywała wszystkie emocje. Bał się, tak cholernie się bał! Nagle wyciągnęła rękę i wskazała na niego. Zza tronu zaczęły wypełzać ogromne pająki i co raz szybciej biegły w jego kierunku. Były ich setki, a może i tysiące? Osaczyły go. Zaczęły go pożerać żywcem, a po pomieszczeniu rozległ się złowieszczy śmiech. A on nie mógł się obudzić.

___________________________________________________________

Oto kolejny rozdział! Wiem, że chcieliście przeczytać historię niejakiego Alexa Denta, ale to w następnym rozdziale. Myślę, że tak będzie to wyglądało lepiej. Co do Harry'ego i matki Tenebris mam już pewne plany. Na spokojnie i cierpliwości. Od czego są lekcje niemieckiego? ;) (tsa, część tego rozdziału powstała w środę i dziś na niemcu, so...)